Mówiłeś, że pięknie milczę
Na koniuszku
sali
Moje miejsce
Sztuczny dym
co na koniuszek sali
nie nadciąga
wolałby być tym od Marlboro Goldów,
co zostawiłeś u mnie
na półce z płytami
Może to i lepiej
bo jeszcze znalazłabym na podniebieniu
Ten Smak
i To Uczucie
jakbyś gryzmolił mi po skroniach
nierozpisanym długopisem
Na koniuszku sali nie ma smaku
jak na końcu języka
nie ma
Tych Słów
albo jak na suficie po lewej
cienia perkusisty
który pozwoliłby tą ruchomą smugą
zdjąć z oczu sprzężenie
na tym koniuszku
światła i dźwięku
Bo o tym miejscu i tak nikt nie chce słuchać
Wolą siedzieć przy świecach
i kieliszkach wina
(niech bóg ukarze tych, co piją białe)
i jak jeden mąż klaskać po każdym solo
Na koniuszku sali
solówki się przemilcza
zsuwa czarny kapelusz na czoło
i oddycha na raz
gdy intro basu umyka
w znane ci jak różaniec
„You don’t know what love is”
(until you’ve loved a love you had to loose)
