XI: Dzień śmierci święcić.
Każdy ma swoje Millhaven,
w którym (z niewyjaśnionych przyczyn)
z zimną krwią, a nawet zimnym
spojrzeniem
umierają psy i ludzie
I nie znasz dnia ani godziny
kiedy (jak dziś)
założysz na głowę czarny kapelusz, który twoja ciotka nosi na każdym pogrzebie
i czarny płaszcz i dzianinową
sukienkę
i czarne okulary,
mimo że słońce – (niebo)szczyk
Nie znasz dnia ani godziny
kiedy w pociągu (jak dziś)
zaparują szyby,
a w nich miasto
zamieni się w cmentarz
na święto zmarłych
Tylko wtedy
pamięć płonie,
choćby miała marznąć
jak ta dwudniowa chryzantema
(dziś)
Ciągle ktoś ci mówi
Wypomina
Twoja wychowawczyni z podstawówki,
co ją spotkałaś rano w pociągu,
a właśnie pochowała byłego męża,
ale też psycholożka, gdy po nadzwyczajnej sesji
odprowadzała cię do drzwi:
„Nie znasz dnia ani godziny”
Znam je tylko
(dziś?)
